ikona artykułu

Opss!... a gdzie opis nieruchomości?

Maj 11, 2014

Za tą częścią układanki stoją pracownicy banków – poważnego uczestnika rynku nieruchomości. Kapitał bankowy jest do odpłatnego wypożyczania. W zamian, banki przyjmują na zabezpieczenie fanty. Tymi fantami często są nieruchomości. Skoro wspomniany dwie strony wyżej Felek miał spisanych z segregatora pięć pierwszych transakcji, a Ziutek od piętnastej do dwudziestej – to mieli różne dane. Być może dlatego jeden z nich wycenił dom przy tej samej ulicy na sto a drugi na dwieście. Jest to oczywiście komiksowe uproszczenie, ale taka sytuacja w skali makro, stała się, obok wymogów rekomendacji J i S, jedną z przyczyn powstania AMRON’u. AMRON to nic innego jak system zajmujący się zbieraniem, przetwarzaniem, analizowaniem i udostępnianiem danych transakcyjnych w różnych formach – w zależności od wymagań użytkownika. Interesującym nas (rzeczoznawców) zadaniem systemu jest możliwość wsparcia decyzji, dotyczących zabezpieczeń kredytowych, o wiedzę wynikającą bezpośrednio z posiadanej przez Banki bazy danych, a nie o wątpliwą – jak się okazało – wiedzę Felka i Ziutka. Nie od razu działo się to tak wprost. Początkowo uprawnienia do wyceny mieli wciąż tylko rzeczoznawcy, a banki poprzez AMRON (a wcześniej systemy o innych nazwach, które przepoczwarzyły się w ten system w latach 2002 – 2006) mogły te wyceny weryfikować. Z czasem okazało się, że skoro banki mają lepszą bazę danych, to po co im rzeczoznawcy mający bazy gorsze i fragmentaryczne. Uchylono furtkę formalną. Obecnie bankowcy sami wykonują „ocenę wartości zabezpieczenia”, czyli wyceniają nieruchomości, a mając sprawny system robią to szybciej, lepiej i dokładniej. Decyzje kredytowe są obecnie konsultowane z wybranymi rzeczoznawcami jedynie w sporadycznych przypadkach. Skoro już przy tym jesteśmy – trzecim, znanym modelem współpracy rzeczoznawców z bankowością zorganizowaną jest firma pośrednicząca. Taki trzy lub czteroliterowy organizm gospodarczy, na zasadach rynkowych, rzecz to oczywista, oferuje bankowi kompleksową obsługę w zakresie wycen – następnie chodzi po rynku pracy i szuka chętnych do podbijania produktów operatopodobnych imienną pieczątką w zamian za ustalone wynagrodzenie. Z tego co się orientuję, kwestia wartości w tych oszacowaniach jest drugoplanowa, ale banki są i tak zachwycone. Jak ognia boją się przyjmowania operatów wykonanych przez rzeczoznawców spoza znaku magicznych liter. Co ciekawe – fakt namaszczenia operatu magicznymi literami z automatu zwalnia też autora operatu od obowiązku posiadania słynnego szkolenia bankowego. 

 

Wróćmy do głównego wątku – skąd taki Amron ma dane? Chodzi po katastrach i kupuje? Skądże znowu! Amron jest po prostu dobrze zarządzany. Po pierwsze: głównymi uczestnikami systemu są banki. Banki, które zamawiają operat u rzeczoznawcy. Banki, które bardziej niż samym operatem, zainteresowane są wyrwaniem rzeczoznawcy załącznika z bazą danych transakcyjnych („koniecznie proszę podać akty notarialne i ceny całościowe” – to był cytat).  Po drugie: Amron wie, że na rynku jest bida i doskonale zna ceny wygrywające na przetargach, dotyczących wyceny mienia komunalnego. Do takich głównie rzeczoznawców rozsyła atrakcyjne propozycje współpracy. Proponowane ceny za wykonanie operatów kilkakrotnie przewyższają przy tym ceny przetargowych czempionów, więc chętni są. Jest drobny szczególik. Wraz z wyceną rzeczoznawca obowiązany jest dostarczać bazę danych transakcyjnych. Nie dasz danych za operat – nie dostaniesz wynagrodzenia.

Amron zaczął być tworzony w latach 90 tych. Już nie raczkuje. Stoi za nim czołg kapitału i szybko się rozwija. Jednak jakość danych, jakimi dysponuje Amron, jest kiepska. Kiepska bo pochodzi albo z kiepskiego RCWiN, albo z banków. Jeśli pochodzi z banków – to…  patrz punkt pierwszy. Jak długo mądrość transakcyjna Amronu będzie pochodziła tylko z RCWiN, jakość amronowych danych, mimo najpiękniejszych przestrzennych raportów z cieniowanymi strzałkami wykresów, będzie pod psem.

 


Strony: 1 2 3 4 5 6